Polska nie jest potęgą w IT; rodzynki nie świadczą o średniej
Drugiego dnia EKG w Katowicach prof. Dariusz Jemielniak uczestniczył w panelu pt. "Kompetencje cyfrowe". Mowa była m.in. o zdobywaniu tych kompetencji, edukacji na różnych szczeblach – również tej pozasystemowej, a także o potencjale Polski jako potentata w dziedzinie informatyki czy sztucznej inteligencji.
W tym kontekście wiceprezes PAN prof. Dariusz Jemielniak uznał, że Polska nie jest potęgą w IT. "To, że istnieją rodzynki, nie znaczy, że średnio jesteśmy mocni" – ocenił.
Aby to poprawić, jak mówił, potrzebna jest zmiana sposobu myślenia. Ciągnąc ten wątek pytał, co najczęściej robią Polacy, gdy mają zbędny milion złotych; i odpowiadał, że kupują mieszkanie. Wskazał, że to tradycyjne podejście w Polsce. "A nie ma tradycji inwestowania w startupy" – dodał.
Z tym – kontynuował prof. Jemielniak – wiąże się też kwestia funkcjonowania instytucji rządowych, inwestujących, u których "dominującą logiką jest kontrola i brak zaufania". "Istotniejsze jest, żeby rozliczyć dobrze papierki, niż żeby były wynalazki" – powiedział.
Wiceprezes PAN ocenił, że np. w PARP (Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości) czy NCBR (Narodowe Centrum Badań i Rozwoju) nie ma szans na otrzymanie dofinansowania na projekty wysokiego ryzyka. A jak mówił, czasem trzeba wydać miliard, z czego połowa się zmarnuje, ale tylko taka mentalność pozwoli zaistnieć polskim startupom na światowym rynku.
Prof. Dariusz Jemielniak mówił też o tym, że wciąż spotyka się z sytuacjami, że aby poprawić kompetencje cyfrowe np. dzieci i młodzieży szkolnej, kupuje się sprzęty, np. laptopy czy drukarki 3D (nie zawsze z wkładami do nich – dodał). Według niego powinno się jednak robić coś odwrotnego, czyli inwestować w software, np. w cyfrowe platformy edukacyjne – najlepiej te polskie.
Również były minister cyfryzacji Michał Boni z Uniwersytetu SWPS podkreślił, że choć w temacie IT i kompetencji cyfrowych pojedyncze przypadki są bardzo mocne i mamy wybitnych informatyków pracujących u światowych gigantów, to kompetencje cyfrowe całości społeczeństwa są średnie.
Dodał, że patrząc na potencjał studencki polityka prowadzona na rzecz wyłapywania i rozwoju talentów i tak jest za słaba. "Ale z drugiej strony, trzeba sobie zadać podstawowe pytanie: jaka jest baza, która pozwoliłaby na to, żeby te talenty - a później specjaliści w różnych dziedzinach cyfrowych - się rozwijały; a jest dosyć słaba. W Unii Europejskiej też zresztą nie jest najlepsza" – ocenił Michał Boni.
Z kolei dr hab. inż. Szymon Ogonowski, prof. Politechniki Śląskiej w kontekście rozwoju kompetencji cyfrowych w społeczeństwie wskazał na pracę u podstaw i na to, aby przestać bać się matematyki. "Mamy takie przekonanie, które wynika też ze sposobu uczenia matematyki, logiki, wnioskowania – a to jest coś przerażającego" – uznał.
Wskazał też na konieczność ciągłego uczenia się, samodoskonalenia swoich umiejętności, krytycznego myślenia – co jest kluczenie nie tylko do wynajdowania perełek, ale daje też szeroki wachlarz rozwoju kompetencji całego społeczeństwa.
Prelegenci reprezentujący uczelnie mówili też o zderzaniu się z instytucjami nadzorującymi, które - w ich ocenie - nie są ani elastyczne, ani dynamiczne, jeśli chodzi o wprowadzanie zmian np. w programach kształcenia studentów, aby lepiej odpowiadały bieżącym wyzwaniom.
Uczestnicy debaty mówili też o cyberbezpieczeństwie, edukacji seniorów, potrzebie zmiany systemu kształcenia, aby kompetencji cyfrowych nabywać już od przedszkola.
Pod koniec debaty padło również pytanie ze strony publiczności, jak znaleźć balans pomiędzy rozwojem kompetencji cyfrowych a kompetencjami społecznymi, m.in. dzieci i młodzieży (kompetencje cyfrowe kontra aspołeczność użytkowników).
W ocenie prof. Dariusza Jemielniaka istotne jest, aby nie wylać tu dziecka z kąpielą. Jako przykład podał pozwalanie dzieciom na posiadanie telefonów w szkole. "Uważam to za świetny pomysł, ale pod warunkiem (…), żeby tam były określone platformy, formy użytkowania. Wojna z telefonami w szkołach to jest kompletny absurd, idiotyzm" – powiedział.
Argumentował to tym, że dzieci i tak poza szkolą będą ich używać. Dlatego - w ocenie wiceprezesa PAN - kluczowe jest to, aby rodzice mogli kontrolować konta dzieci i żeby sami uczyli swoje dzieci używania tej technologii w sposób odpowiedzialny. "Zakazać – tak, ale TikToka, nie telefonu" – podkreślił.
Trzydniowy 17. Europejski Kongres Gospodarczy (EKG) potrwa do piątku. Hasło tegorocznej edycji wydarzenia to "Razem dla bezpiecznej przyszłości/ United for a safe future". Motywem przewodnim są kwestie bezpieczeństwa i transformacji – w kontekście polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej.(PAP)
akp/ bar/
